Goście

czwartek, 3 stycznia 2019

O kotowatości

Rozmiar mojego kota jest wprost-proporcjonalny do jego (a właściwie: jej) lękliwości. Chcąc oszczędzić jej udziału w imprezie sylwestrowej oraz traumy podróżowania w tę i z powrotem, przy okazji Gwiazdki zafundowałam jej dłuższe wczasy u rodziców.
Weszliśmy do mieszkania wszyscy razem, we czworo, a że przedpokój jest raczej wąski, odbywało się to gęsiego. Kota, oprócz bycia okropnym tchórzem, jest też stworzeniem towarzyskim (oraz niczym pan Poirot lubi regularne pory posiłków) więc czekała już w korytarzu. Przywitała się z moją mamą, przywitała się z moim ojcem, potem spojrzała prosto na mnie i... Odwróciła się i odeszła .
A podobno zwierzę to najlepszy przyjaciel człowieka.

1 komentarz:

  1. Ha, na mnie Kot Najstarszy był tak obrażony, gdy - emigrując do Szwajcarii - zostawiłam go (musiałam) na pierwsze dwa miesiące u Rodziców... potem przyjechałam, żeby zabrać go ze sobą, ale uraza była spora, chyba kilka dni. Potem mu przeszło :-)

    OdpowiedzUsuń