Goście

czwartek, 17 stycznia 2019

Me time czyli związki na odległość są do dupy

Dawno, dawno temu, kiedy nasza znajomość z Szalonym Naukowcem dopiero się rozwijała, natknęłam się w jakimś czasopiśmie na psychozabawę. Polegała na tym, że należało wziąć kartkę i narysować dwa przecinające się kółka (okręgi). Pierwsze ma symbolizować czas dla mnie, drugie: czas dla ciebie, a część wspólna: czas wspólny. Potem trzeba było porównać swój rysunek z rysunkiem partnera.
Uważam, że to świetny pomysł, bo strasznie ciężko jest zbudować szczęśliwy związek dwóm osobom, których wizja ilości czasu wspólnego różni się diametralnie. U nas na szczęście wyszło podobnie.
Kiedyś myślałam, że moja potrzeba czasu tylko dla siebie jest niezwykle niska. Patrzyłam na moją Przyjaciółkę i jej faceta i zazdrościłam im tej niemalże symbiotycznej więzi (mimo, że byli ze sobą wtedy na odległość). Może to dlatego, że mój własny związek w tamtym czasie miał "czas dla nas" bliski zeru. Musiało minąć sporo czasu i sporo dojrzewania, żebym odkryła, że nie tylko mam zapotrzebowanie na czas tylko dla siebie, ale i wizja symbiozy i spędzania całej doby (poza pracą) razem wcale mi się nie podoba, ba, mam wątpliwości, czy jest dobra dla zdrowia psychicznego (bez urazy). W sumie nic dziwnego, że wszystkie testy psychologiczne, które z upodobaniem robię (może tu kiedyś napiszę o niektórych) zgodnie nazywają mnie introwertykiem.

Ale do brzegu. 

Wiem już, że lubię mieć czas dla siebie więc niby wszystko fajnie, no nie? Problem w tym, że czas dla siebie jest fajniejszy, jeśli można go zakończyć wtedy, kiedy się ma na to ochotę. Wypad do kina smakuje dużo lepiej, kiedy wraca się do domu, w którym ktoś czeka (a kocia kuweta jest posprzątana). Spotkanie z koleżankami jest przyjemniejsze, kiedy nie jest alternatywą dla skajpa z ukochanym, bo przecież zaraz trzeba iść spać, a kolejna szansa na zobaczenie się i pogadanie będzie dopiero kolejnego wieczora. I niby na jedno wychodzi, bo mieszkając razem też trzeba iść spać, a następnego dnia lecieć do pracy, a jednak jest zupełnie inaczej. Może dlatego, że nawet pogawędki przy wieczornym myciu zębów, tuż przed zaśnięciem, czy w porannym pośpiechu są jakieś lepsze, gdy nie odbywają się przez telefon. Nawet jeśli jest to najnowszy model smartfona Intergalaxy tysiącpięćset-sto-dziewięćset, którego sobie i Wam wszystkim życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz