Goście

czwartek, 28 maja 2020

Dzień inny niż wszystkie (dni izolacji)

Ponad 2,5 miesiąca pracuję z domu i w tym okresie zaliczyłam chyba większość możliwych stanów emocjonalnych pod adresem tej sytuacji. Od głębokiej niechęci ("nie znoszę pracy z domu, niewygodnie mi, tęsknię za swoim zespołem"), przez hedonistyczny, podszyty lenistwem entuzjazm ("uwielbiam wstawać 5 min przed rozpoczęciem pracy, jeździć na rowerze stacjonarnym słuchając szkoleń i nie musieć układać co rano włosów"), po ogólne znudzenie ("ależ nudno, nic się nie dzieje, każdy dzień jest dokładnie taki sam").

Cóż, dzisiejszy nie był. 

Wyobraźcie sobie, że okres, kiedy ludzie unikają wychodzenia z domów, a wiele osób funkcjonuje w trybie często przymusowego Home Office - ten właśnie okres administracja mojego budynku uznała za optymalny na wielogodzinne odcięcie prądu celem dokonania wymiany jakiegoś Ważnego Ustrojstwa. Wspomniane wiele godzin oczywiście miało miejsce w środku dnia, a nie - na przykład - po południu lub w nocy, a kartka je zwiastująca pojawiła się cały DZIEŃ wcześniej. Jako, że z Szalonym Naukowcem nadal się izolujemy, a ponadto pracujemy (obowiązkowo) z domu, nie mieliśmy szczęścia jej zobaczyć wcześniej. W związku z tym o braku prądu przekonałam się dokładnie w momencie, kiedy próbowałam się zalogować do swojego wirtualnego biura.
Na szczęście mogłam spakować się i pojechać do rodziców aby korzystając z ich prądu i wifi dalej ratować świat w swojej korporacji. 

Ale wiecie co? Jeden dzień wystarczył. Już nie jestem znudzona pracą z domu (na swoim krześle, w swoim salonie, w swojej ciszy, spokoju i braku dymu cygarowego). Ba, myślę o tym niemal z radością.

środa, 20 maja 2020

Kwarantanna dzień 69

Są tacy dla których kwarantanna jest ciężkim i stresującym przeżyciem. Są tacy, których życie właściwie się nie zmieniło. Są też tacy, którzy starają się spożytkować ten czas jak najlepiej - na przykład na ćwiczenia, rozwój osobisty czy odkrywanie w sobie nowych talentów (choćby do pieczenia chleba, jak pewna znana mi osoba).
Ja natomiast wykorzystuję okres kwarantanny do badań nad frapującym mnie przez poprzednie lata zagadnieniem: jak mój kot spędza dnie. Okazuje się, że w szalenie zróżnicowany sposób.


poniedziałek, 11 maja 2020

Różnice kulturowe

Różnice kulturowe w kontekście związków mieszanych to takie trochę słowo-wytrych i słowo-pułapka. Często służy (niesłusznie!) do usprawiedliwiania narzucania partnerowi stylu życia czy sposób funkcjonowania. Czasem nasi bliscy lubią się do niego odwoływać przestrzegając (już nie tak niesłusznie) przed związkiem z cudzoziemcem.
O co tak naprawdę z nimi chodzi? Czy słusznie kojarzymy je z różnymi (odległymi od siebie) krajami?
To że ludzie różnią się od siebie jest oczywiste. Różnimy się na poziomie cech charakteru, osobowości czy temperamentu, ale też w kwestii sposobów radzenia sobie z różnymi sytuacjami, przyzwyczajeń, idei, opinii, światopoglądu, wyznawanych wartości, gustu muzycznego czy kulinarnego, oglądanych filmów, zwyczajów dotyczących jedzenia, sprzątania, dekorowania domu itd. Które z tych różnic można można nazwać kulturowymi?
Kulturę możemy podzielić na "powierzchniową" na którą składają się takie rzeczy jak jedzenie, styl ubierania, muzyka czy literatura i na "głęboką" czyli takie rzeczy jak styl komunikacji, przekonania na temat religii, wychowania dzieci, ról kobiety i mężczyzny w społeczeństwie, stosunku do osób starszych, higieny, relacji ze zwierzętami i wielu wielu innych. Więcej na ilustracji na dole (znaleziona w internecie).
Porównajmy więc trzydziestolatkę z Warszawy z trzydziestolatką ze wsi na Śląsku czy z Podlasia. Czy będą jadły te same potrawy, prowadziły ten sam styl życia? Czy będą miały taki sam stosunek do religii, ról mężczyzny i kobiety, zarządzania finansami, relacji z rodzicami? Albo nawet: czy będą mówiły całkiem tym samym językiem?
Jak widać, nie trzeba różnej narodowości czy obywatelstwa żeby zaobserwować różnice kulturowe.
Co to wszystko oznacza dla związku?
Po pierwsze: z różnicami kulturowymi trzeba się liczyć zawsze, bo nie są one powiązane tylko z narodowością, ale także z regionem, a nawet konkretną rodziną pochodzenia.
Po drugie: co do zasady można się spodziewać większych różnic między osobami wychowanymi w różnych krajach, kręgach kulturowych i religiach ale nie jest to reguła. Mimo że to jak zostaliśmy wychowani nie zależy od nas - to co z tym wychowaniem robimy: jak najbardziej. Na przykład być może jest większe prawdopodobieństwo, że człowiek wychowany w konserwatywny, tradycyjny sposób będzie zwolennikiem tzw. tradycyjnego modelu rodziny, ale może zdarzyć się też tak, że wyrobi sobie zupełnie inny pogląd na jego temat.
Mam wrażenie, że im bardziej dana osoba wykształcona, bogata w wiedzę i umiejętność krytycznego myślenia, tym łatwiej o zachowanie dystansu do wszystkiego co wpaja kultura i tradycja i otwartości na inne - być może lepsze - rozwiązania.
Dlatego warto mieć świadomość, że możemy się zetknąć z różnicami kulturowymi zwłaszcza w związku mieszanym, ale równie dobrze, może się tak nie zdarzyć. Chyba lepiej podchodzić do potencjalnego partnera indywidualnie i z otwartością, a nie przez pryzmat uogólnień i stereotypów.
Po trzecie: różnice kulturowe nie ograniczają się - wbrew temu co wiele osób wydaje się myśleć - do różnic w potrawach, muzyce, stosunku do alkoholu czy obchodzonych świętach. Te oczywiście bardziej rzucają się w oczy, ale tak naprawdę różnice kulturowe sięgają znacznie głębiej (patrz: kultura głęboka), i dotyczą także spraw, które nie rzucają się łatwo w oczy na pierwszych randkach czy podczas pogawędek przez internet. Dlatego tak niezmiernie ważne jest poznać człowieka, z którym się wiążemy - niezależnie od tego czy pochodzi z sąsiedniego miasta czy z innego kraju.
Po czwarte: nawet jeśli mamy już do czynienia w związku z różnicami kulturowymi, trzeba pamiętać, że nie są one nigdy usprawiedliwieniem do narzucania swoich zwyczajów, tradycji i kultury partnerowi. Związek tworzą dwie osoby i każda ma się czuć w nim komfortowo i móc żyć w zgodzie ze sobą. Dlatego obie strony powinny włożyć wysiłek we wspólne zbudowanie takiej relacji i takiej własnej "kultury" aby i jedno i drugie czuło się dobrze. A jeśli ktoś uważa swoją kulturę za jedyną akceptowalną i swoje racje za ważniejsze to cóż: niektóre rzeczy są nie do przeskoczenia.


wtorek, 5 maja 2020

Wybierz dobrze, nie daj się nabrać na tombak.

Pamiętacie tę piosenkę Happysad?

Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty
To też nie diabeł rogaty
Ani miłość kiedy jedno płacze
A drugie po nim skacze
Bo miłość to żaden film w żadnym kinie
Ani róże ani całusy małe duże
Ale miłość kiedy jedno spada w dół
Drugie ciągnie je ku górze

Miłość to nie buziaki wysyłane na komunikatorze, serduszka na Facebooku ani nawet urocze fotki na Instagramie. Miłość to nie piękne gładkie słówka, które możesz obracać w reku jak kamyki. Miłość to nie drogie prezenty, i 25 czerwonych róż w Walentynki. To nie wyznania wyszeptane w drodze do łóżka ani nie seks, nawet najlepszy na świecie.
A już tym bardziej to nie miłość, kiedy brakuje czasu, zainteresowania i wsparcia. To nie miłość, kiedy on(a) odzywa się kiedy czegoś potrzebuje, a potem znika jak meteoryt (do następnego razu). To nie miłość, kiedy ktoś podcina ci skrzydła, a zamiast zaufania oferuje kontrolę i ograniczenia. To nie miłość, kiedy pojawia się manipulacja, osądzanie albo kłamstwa. To nie miłość, kiedy wszystko to twoja wina. To nie miłość, kiedy musisz się starać aby na nią zasłużyć, stawać na czubkach palców, wciągać brzuch, wypinać biust i pilnować żeby czasem nie powiedzieć czegoś nie tak.
Miłość jest wtedy, możesz być najdziwniejszą wersją siebie, a on(a) patrzy na ciebie z takim samym ciepłem w oczach. I wtedy gdy zawsze jest czas żeby porozmawiać, nawet jeśli nie ma czasu na nic. Miłość jest wtedy, kiedy on(a) podaje ci rękę i pomaga wstać po piętnastym potknięciu o ten sam błąd i mówi "to nic, dasz radę". Miłość to wsparcie, czas i uwaga, o które nie trzeba zabiegać, czułość, szacunek i dbanie o siebie.
Miłość mieszka w miriadzie drobiazgów: pocałunku przed wyjściem do pracy, usypianiu na łyżeczki, kupowaniu jego ulubionego sera, odprowadzaniu na lotnisko i odbieraniu z dworca, przypominaniu o szaliku i obieraniu mandarynek ("Chcesz mandarynkę?" "Nie" "A jak ci obiorę?"). To tańczenie w kuchni zawsze gdy TA piosenka leci w radiu i robienie herbaty, mimo, ze wlasnie sie pokłóciliście. To dyskusje po świt, wspólny śmiech, a czasem wspólne łzy.
To pragnienie poznania i zrozumienia drugiej osoby do samego dna oraz wyrozumiałość i akceptacja dla tego co się na tym dnie znajdzie. To wyjście poza swoj egoizm w kierunku drugiej osoby i nieoczekiwanie nieczego w zamian. To naprawianie jak coś się zepsuje, trwanie, i odpowiedzialność za to co oswoiliśmy.
Miłość jest wtedy, gdy ta jedna osoba różni się od wszystkich innych róż bo jest twoja i zostaje tak samo jedyna i najważniejsza niezależnie od tego ile płatków zgubi - bo to właśnie ona.

Wybierz dobrze, nie daj się nabrać na tombak.