Goście

poniedziałek, 23 września 2019

Związek (mieszany) a rodzina

Na jakiejś grupie multi-kulti rozgorzała dyskusja dookoła tematu: czy wasi mężowie też ciągle wiszą na telefonie z rodziną? 
Mąż autorki pytania akurat rozmawia ze swoją z dużą intensywnością i częstotliwością, podczas gdy ona wolałaby aby poświęcał czas jej, albo takim rzeczom jak nauka języka i budowanie ich wspólnego życia. Posypały się odpowiedzi, ile czyj facet ma kontaktu z rodziną, ile mają go dziewczyny, które mieszkają za granicą, czy lepiej jak jest dużo czy mało i czy można komuś takie kontakty ograniczać.
I tak sobie myślę, że decydując się na stały związek (albo małżeństwo jeśli ktoś woli) z kimś, tworzymy z tą osobą nową rodzinę (tak, wiem, ktoś mnie zaraz poprawi, że aby mówić o zakładaniu rodziny, trzeba zrobić dziecko. Ja tak jednak tak nie uważam). Ta nowa rodzina powinna być przynajmniej tak samo ważna, jak rodzina urodzenia - a tak naprawdę to według mnie nawet ważniejsza. Uważam, że relacje z rodzicami czy rodzeństwem - chociaż ważne - powinny mieć pewne granice i być utrzymywane w taki sposób, aby nie oddziaływały negatywnie na inne aspekty życia (np związek, albo sytuację finansową). A jeśli partnerka czuje się samotna i zaniedbana to ten negatywny wpływ niewątpliwie ma miejsce.
No ale to tylko moja opinia. Wiem, że są na świecie osoby, dla których rodzina urodzenia na zawsze pozostanie najważniejsza (żona/mąż dziś jest, jutro nie ma, a matkę i ojca masz jednych). Mówi się, że jest to podejście szczególnie częste w pewnych kulturach, ale spotkałam się z nim także w Polsce. Nie zgadzam się, no ale każdy ma swój system wartości, prawda?

Problem pojawia się gdy w związku następuje konflikt systemów wartości. Jak to rozwiązać? Czyje podejście jest lepsze? Jedno tęskni za rodziną, drugie za wspólnie spędzonym czasem; dla jednego najważniejsi są rodzice, dla drugiego: małżonek i ewentualnie dzieci.
Jak rozsądzić kto ma rację? Nie da się.
Czy można ograniczać partnerowi kontakty z rodziną albo w ogóle kimkolwiek? No nie można.
Czy można się czuć odrzuconym jedząc samotnie kolejną kolację, czekając aż partner skończy rozmawiać? Można.
Mój eks miał w zwyczaju większość czasu wolnego od pracy wisieć na telefonie - nawet w okresie, kiedy ja do niego przyjeżdżałam w odwiedziny. Było mi bardzo przykro, czułam się nieważna i w sumie trochę lekceważona. Dlatego wiem, że taki stopień zaangażowania partnera w relacje rodzinne nie za bardzo mi pasuje. Jestem zadowolona, że mój Szanowny Małżonek rozmawia z rodziną średnio raz na tydzień - no i oczywiście spędza z nią większość czasu podczas wizyt w Maroku. Ja także nie gadam z rodzicami codziennie.
Dlatego powtórzę to po raz kolejny niczym mantrę: wszystko sprowadza się do dobrania sobie jak najlepiej pasującego elementu z puzzli naszego życia.
A jak jest u was? Pasujecie do siebie pod tym względem, czy nie za bardzo?

/fot. unsplash

Image may contain: plant and outdoor

1 komentarz:

  1. Pasujemy. Oboje mamy ciepły i bliski kontakt z naszymi rodzinami. W jego rodzinie zostałam przyjęta bardzo serdecznie (co nie było takie oczywiste, bo w naszym związku to ja jestem zza muru, ze Wschodu i wiem od znajomych i przyjaciółek, że różnie tu w Szwajcarii z tym potrafi być), on w mojej też.

    OdpowiedzUsuń