Goście

sobota, 23 marca 2019

Zazdrość

Wzięłam dziś udział w dyskusji na temat zazdrości. Padło w niej stwierdzenie, że wszyscy Arabowie są okropnie zazdrośni. Że mają to we krwi. Że to taka kultura. Że inna mentalność.

I pomyślałam sobie, że zapiszę swoje refleksje na ten temat.

Zazdrość to poczucie, że możemy stracić obiekt miłości, albo wyłączność na niego. W zazdrości patologicznej mamy do czynienia z dwoma elementami: bardzo obniżonym poczuciem własnej wartości i nienawiścią do partnera, który "zdradza" lub do "tej trzeciej" osoby, która go "odciąga". Zazdrość jest uczuciem uniwersalnym, uwarunkowanym ewolucyjnie (bo pomagała przekazać geny). Nie zależy od narodowości, koloru skóry ani przynależności kulturowej. Kształtuje się we wczesnym dzieciństwie, kiedy dziecko odkrywa, że musi się z kimś podzielić mamą, później w tzw okresie edypalnym, kiedy buduje specjalną więź z rodzicem przeciwnej płci i jednocześnie uczy się, że rodzice zawsze będą mieli swoją więź do której ono nie ma dostępu, a także w relacjach z rodzeństwem. Oczywiście parę rzeczy może po drodze pójść nie tak i w efekcie człowiek może nie nauczyć się radzić sobie z zazdrością.
Naturalnie zachowania wynikające z zazdrości mogą być różne. Różnie można sobie z nią radzić, różnie ją przeżywać i różnie ją wyrażać. Można w sposób patologiczny i obsesyjny: sprawdzać partnerowi telefon, śledzić, zakazywać wychodzenia z domu, atakować osoby, które na niego patrzą lub do niego się odzywają. Można konstruktywniej: rozmawiać o swoich uczuciach, dbać o wysokie poczucie własnej wartości, dbać o to, aby potrzeby własne i partnera były zaspokojone (nie, nie mówię tu o spełnianiu małżeńskich obowiązków bo inaczej on pójdzie do innej), można w ogóle porozmawiać z samym sobą i zastanowić się nad swoją interpretacją sytuacji, które wywołują zazdrość i tak dalej.
Oczywiście są różne kultury, ludzie wywodzą się z różnych środowisk, gdzie różne formy zachowań są przyjęte/nieprzyjęte, akceptowane/nieakceptowane. To do pewnego stopnia kształtuje to w jaki sposób wyrażamy uczucia. Ale człowiek, który nie jest chory, ma nad swoimi zachowaniami kontrolę, a to jak się zachowuje jest jego decyzją. Pewnych zachowań i norm uczymy się dorastając w danym środowisku, ale gdy już dorośniemy nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przemyśleć nasz sposób funkcjonowania i zdecydować, czy dalej chcemy się zachowywać w wyuczony sposób, czy może lepiej by było jednak inaczej?
Myślę, że taka refleksja jest przydatna zawsze, bo modele zachowań wyuczone w dzieciństwie często wcale nie są takie dobre. Ekstremalny przykład: pamiętacie tę antyprzemocową kampanię społeczną, gdzie w spocie rodzice krzyczeli na dziecko, a ono krzyczało na misia? No właśnie. A taka krytyczna rewizja jest szczególnie ważna gdy wchodzimy w związek z osobą wychowaną w innej kulturze. Bo związek tworzą dwie równoprawne osoby. I obie mają prawo czuć się w nim dobrze i być sobą, a to oznacza, że wiele zachowań, reakcji, tradycji i zasad, jakie dla jednej osoby mogą być naturalne i oczywiste, wcale niekoniecznie musi być akceptowalnych dla drugiej osoby. I wtedy trzeba usiąść, odrzucić to, co wyuczone i wypracować takie rozwiązania, które usatysfakcjonują obie strony. Jeśli ktoś nie jest na to gotowy, to raczej powinien poszukać osoby, która będzie dzieliła jego przekonania/tradycje/wartości zamiast je narzucać i oczekiwać dostosowania się w imię "tolerancji dla różnic kulturowych".
I jeszcze jedno. Arabów jest 450 milionów i wbrew pozorom, jest to tak samo zróżnicowana kulturowo grupa, jak Europejczycy, więc stwierdzenie zaczynające się od "wszyscy Arabowie..." ma sens tylko jeśli kończy się czymś w rodzaju "... oddychają tlenem".

A Szalony Naukowiec, mimo, że krwi arabskiej (w połowie) jako ten kary rumak, zazdrosny nie jest wcale. I bardzo dobrze, bo ja również nie i bardzo wątpię, że potrafiłabym być z kimś kto jest, zwłaszcza silnie, zazdrosny. No i bez zaufania ciężko o dobry związek.

1 komentarz: