Goście

niedziela, 10 lutego 2019

Hintertux

Kariera naukowa ma wiele słabych stron. Problemy ze stabilnością zatrudnienia, przysłowiowo niskie płace na stanowiskach akademickich, konieczność uczenia, kilogramy papierologii związanej uzyskiwaniem grantów i tak dalej. Ale są też korzyści. Jedną z nich są konferencje. Naukowcy (Szaleni i nie) jeżdżą dzielić się swoimi naukowymi odkryciami z innymi naukowcami w różne naprawdę fajne miejsca. Mój mąż też jeździ. A ja czasami jeżdżę z nim.

Od kiedy jesteśmy ze sobą (a w sumie rok dłużej) regularnie każdego lutego, koledzy mojego męża urządzają konferencję w Austrii, w narciarskim kurorcie Hintertux położonym tuż koło lodowca. Już dwa razy miałam okazję tam być przy tej okazji i kocham to miejsce. Uwielbiam porośnięte lasem zbocza, zakończone skalistymi szczytami wzbijającymi się w niebo jak z pocztówki z Lazurowego Wybrzeża. Uwielbiam spacery po chrzęszczących od śniegu ścieżkach, których prawie spod niego nie widać. Uwielbiam absolutną ciemność jaka panuje tam w nocy. Uwielbiam to jak parę dróg wiodących zygzakiem wzdłuż zboczy na kilka godzin dziennie jest zamienianych na tory saneczkowe. Teraz żywię do tego miejsca jeszcze cieplejsze uczucia, gdyż właśnie tam się zaręczyliśmy.
Jestem okropnie rozczarowana, że w tym roku nie dałam rady pojechać (praca w korpo ma wiele plusów, ale ilość dni urlopowych nie za bardzo do nich należy) dlatego mam zamiar najbliższych 5 dni spędzić przeglądając zdjęcia z zeszłego roku.
Na początek widok na miasteczko i na jedną z takich ośnieżonych ścieżek wzdłuż strumienia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz