Goście

poniedziałek, 31 grudnia 2018

Herbaciany bluźnierca i kubki

Wczoraj byli u nas znajomi i graliśmy sobie w gry. Granie w planszówki zawsze jest fajne, ale robi się jeszcze fajniejsze po tylu godzinach podbijania świata wirtualnego. Ewentualnie czekania aż ktoś inny podbije świat wirtualny.
Ale do brzegu: granie graniem, a rano trzeba było wstać do pracy. Siedzę więc sobie w swoim Home Office i ratuję świat korporacyjny, podczas gdy Szalony Naukowiec ogarnia mieszkanie. W pewnej chwili przychodzi dzierżąc w dłoni mój kubek z resztką wczorajszej herbaty
- Będziesz jeszcze to pić? - pytanie to nie jest aż tak dziwne, jak mogłoby się wydawać, gdyż jestem totalnym herbacianym bluźniercą: piję herbatę zimną, wczorajszą, drugą z tej samej torebki - lista moich grzechów jest długa. Mój mąż zwykł kwitować te ekscentryczne zwyczaje przewróceniem oczami i mentalnym (albo i nie) stukaniem się w czoło. Najwyraźniej przywykł.
- Nie będę już jej piła - opowiadam - ale będę potrzebowała kubka, bo inne są w zmywarce.
Pół minuty później Szalony Naukowiec wraca i wręcza mi pusty kubek po herbacie
- Mówiłaś, że go potrzebujesz?
Różnice kulturowe to nic w porównaniu z różnicami w myśleniu.

2 komentarze: