Goście

czwartek, 10 października 2019

Jak radzić sobie z różnicami w związku



Znacie moją teorię, że nic nie jest tak ważne dla udanego związku, jak dobre dopasowanie. Dopasowanie wcale jednak nie musi znaczyć podobieństwa. Ludzie różnią się pod bardzo wieloma względami i to jest super, bo gdybyśmy wszyscy byli tacy sami świat byłby okropnie nudny. Jednak różnorodność, która czyni świat fascynującym miejscem, niekoniecznie jest łatwa pod jednym dachem.
Różnice między ludźmi mogą mieć najróżniejszą naturę: od światopoglądowych przez osobowościowe po te związane z preferencjami, przyzwyczajeniami, gustem itp. Jedno jest katolikiem, drugie ateistą; jedno preferuje tradycyjny model rodziny, drugie: partnerski; ekstrawertyk i introwertyczka; pesymista z optymistką; jedno lubi co piątek imprezować, drugie: spędzać wolny czas na kanapie; jedno zmywa zaraz po gotowaniu, drugie zostawia gary na kilka godzin (lub dni). I tak dalej.
Różnice międzyludzkie są fajne, ciekawe, wartościowe i stymulujące, ale jeśli dwie osoby chcą dzielić życie, siłą rzeczy będzie dochodziło między nimi do konfliktów na ich tle. Niektóre z nich mogą być trudne lub niemożliwe do przeskoczenia (patrz: dobre dobranie się). Z innymi natomiast można sobie poradzić i jest na to parę strategii.

Wyobraźmy sobie Kasię i Krzyśka. Kasia i Krzysiek są ze sobą już dobrych kilka miesięcy i planują pierwszy wspólny wyjazd: na majowy długi weekend. Problem w tym, że mają bardzo różne wizje, jak ten wyjazd ma wyglądać. Krzysiek, jak przystało na ekstrawertyka, chciałby żeby pojechali - jak on co roku - z jego przyjaciółmi na Mazury, gdzie wynajmą razem domek, całymi dniami będą się kąpać w jeziorze, a wieczorami organizować ogniska i imprezy. Introwertycznej Kasi natomiast, na ich pierwszy wspólny wypad, marzy się romantyczny wyjazd we dwoje w góry. Mamy więc różnicę zdań i konflikt na jej tle. Jak można sobie z tym poradzić?
Moim zdaniem, to co charakteryzuje dobry sposób radzenia sobie z różnicami i konfliktami, to stopień zadowolenia obu zaangażowanych osób i stopień subiektywnie odczuwanej "sprawiedliwości" (który także rzutuje na satysfakcję). Uszeregowałam je wraz ze wrostem obu.
Strategia 1: walka. Kasia i Krzysiek mogą się pokłócić. On może jej wytknąć, że ona nigdy nie chce spotykać się z jego znajomymi, ona jemu - że on nigdy nie ma czasu tylko dla niej. I tak dalej - wszyscy możemy sobie wyobrazić dokąd taka wymiana zdań doprowadzi.
Strategia 2: unikanie. Kasia i Krzysiek, wiedząc, że mają różne opinie, ale nie chcąc się z tym zmierzyć, mogą unikać tematu. Najlepiej tak długo aż jedna z opcji stanie się niemożliwa. Albo obie.
Strategia 3: uleganie. Alternatywnie jedno z nich może też zrezygnować ze swoich preferencji na rzecz drugiego.
Tak naprawdę i unikanie i uleganie mogą czasami być dobrymi rozwiązaniami. Na dłuższą metę jednak obie te metody niosą ze sobą ryzyko: konflikty zepchnięte pod dywan w końcu mogą się wylać szerokim i niekontrolowanym strumieniem. A częste uleganie jednej osoby może doprowadzić do frustracji, poczucia niesprawiedliwości, "punktowania się" i rozliczania. Osoba, która cięgle ustępuje zazwyczaj po jakimś czasie zaczyna mieć pretensję do partnera zarówno o samo ustępowanie, jak i o brak docenienia go - bo jakoś tak już jest, że partner, który zazwyczaj stawia na swoim, łatwo przyzwyczaja sie do takiego stanu rzeczy i traktuje go jako coś oczywistego, wręcz należnego, zamiast zrekompensować poświęcenia przynajmniej dając wyraz wdzięczności i uznaniu. W poświęcającej się osobie narasta więc nie tylko frustracja związana z niespełnionymi oczekiwaniami i niezaspokojonymi potrzebami, ale dodatkowa typu "i po co ja to robię", "niewdzięcznik jeden".
Na szczęście są też bardziej konstruktywne sposoby:
Strategia 4: kompromis.
Kompromis to taka najbardziej oczywista rada, prawda? Ja trochę ustąpię, ty trochę ustąpisz, żadne z nas może nie będzie zadowolone w 100%, ale jakoś to będzie. Kasia i Krzysiek mogliby na przykład podzielić swój długi weekend na pół i spędzić każdą jego część inaczej (zapewne tracąc przy tym część czasu na przejazdy). Ewentualnie mogliby połączyć strategię 3 i 4 i dogadać się, że jedno ustąpi teraz, a drugie: za rok.
Kompromis to całkiem dobre rozwiązanie, a najlepiej sprawdza się w sytuacji, kiedy każdy rezygnuje z czegoś mało istotnego, a dostaje coś ważnego. Jak jednak określić co jest na ile dla kogo ważne i jak to porównać aby zapewnić pewien względny poziom poczucia "sprawiedliwości"?
I tu dochodzimy do ostatniej i jednocześnie mojej ulubionej opcji.
Strategia 5: współpraca.
Współpraca to taki trochę upgrade'owany kompromis. Chodzi w niej o to, żeby zminimalizować ustępowanie na rzecz wspólnie wypracowanego rozwiązania maksymalnie satysfakcjonującego obie strony. Nie jest to jednak takie proste: jeśli interesy/preferencje wydają się sprzeczne, trzeba się czasem nagimnastykować, aby osiągnąć rozwiązanie. Żeby do niego dojść, trzeba przebić się przez to co jest na powierzchni i otworzyć na poznanie i zrozumienie potrzeb drugiej osoby.
Kasia i Krzysiek nie mogą zatrzymać się na stwierdzeniu "on chce ze znajomymi na Mazury" i "ona chce we dwójkę w góry" - muszą oboje pójść dalej i zrozumieć jakie potrzeby stoją za tymi preferencjami. Dopiero, kiedy je poznają, będą w stanie wypracować rozwiązanie.
Na przykład mogą odkryć, że Krzyśkowi zależy na wyjeździe z przyjaciółmi - z którymi trzyma się od lat, a majowy wspólny wyjazd jest dla nich tradycją od czasu studiów - bo są oni dla niego jak rodzina. Z tatą nie ma kontaktu, a mama wiele lat temu wyszła za mąż i skupiła się na kolejnych młodszych dzieciach, i to własnie przyjaciele wspierali go we wszystkich ważnych i trudnych sytuacjach życiowych. Krzyśkowi bardzo zależy na tym, żeby lepiej poznali Kasię, bo czuje, że ich związek robi się poważny. Niestety jak dotąd nie było ku temu za wielu okazji. W sumie Krzysiek trochę się martwi, że Kasia nie lubi jego przyjaciół i dlatego unika spotkań z nimi, albo, że nie traktuje ich związku poważnie, skoro nie chce zbliżyć się z jego przyszywaną rodziną.
Kasia natomiast chciałaby spędzić trochę czasu sam na sam z ukochanym. Oboje dużo pracują, i nie mają go dla siebie za wiele. Kasia, jako osoba zdystansowana i powoli nawiązująca więź czuje, że potrzebuje takiego czasu tylko we dwoje. Spędzenie 5 dni w jednym domku z grupą obcych de facto ludzi i z zerową szansą na odseparowanie się od nich choćby na chwilę, trochę ją przeraża - podobnie jak duża zażyłość całej grupy. Sama nie ma tak bliskich przyjaciół i trochę zazdrości im tej relacji, a jednocześnie jest o nią zazdrosna, bo boi się, że przyjaciele okażą się dla Krzyśka ważniejsi niż ona. Natomiast góry, w których spędziła w dzieciństwie bardzo dużo szczęśliwych dni, to dla niej ważne miejscie, którym chciałaby sie podzielić z partnerem teraz, gdy ich związek robi się poważny.
Dopiero, kiedy już do tego wszystkiego dojdą, a byc może zejdą jeszcze głebiej, będą w stanie wypracować rozwiązanie które wyjdzie na przeciw wszystkim ważnym potrzebom. Na przykład mogą umówić się, że w maju pojadą na Mazury spędzić czas z przyjaciółmi Krzyśka, ale zamiast wynająć z nimi domek, zorganizują sobie oddzielne lokum w okolicy, dzieki czemu Kasia będzie miała przestrzeń na zregenerowanie sił psychicznych. Dodatkowo wygospodarują czas tylko dla siebie we dwoje, a Krzysiek - wiedząc już, co ją trapi - zadba o to, aby Kasia nie czuła się zepchnięta na bok w towarzystwie. Za to w czerwcu wezmą dodatkowe dwa dni wolnego i pojadą w góry.
To wszystko niezawsze jest proste. Czasami potrzeby, które tkwią u źródeł jakiś naszych preferencji są głęboko ukryte i sami nie do końca zdajemy sobie z nich sprawę. Czasem żeby do nich dojść trzeba naprawdę otworzyć się na drugą osobę, co zawsze jest trudne, bo takie odsłonięcie się czyni człowieka podatnym na zranienia i napawa go lękiem. Dlatego warto zadbać o dobrą komunikację w związku i o zbudowanie bezpiecznej przestrzeni na tego typu rozmowy.
Oczywiście nie każda różnica ma jakieś ukryte, głębokie korzenie. Czasami po prostu ona prasuje ręczniki i jest to dla niej oczywiste, bo w jej domu zawsze się tak robiło, a on nie prasuje i koniec. Ludzie mają całe mnóstwo takich "oczywistości", z którymi idą przez życie wcale się nad nimi nie zastanawiając - dopóki nie zderzą się z "oczywistościami" drugiej osoby. Nie każde takie zderzenie wymaga grzebania sobie nawzajem w duszach, czasami aby wypracować wspólne rozwiązanie wystarczy wymienić się argumentami i racjonalnie je przeanalizować.
Ale nawet w sprawach prozaicznych, kompletnie pozbawionych drugiego dna warto dążyć do wspólnych rozwiązań zamiast walczyć albo unikać, prawda?

/Fot. unsplash

Image may contain: cloud and sky

1 komentarz:

  1. "Różnice międzyludzkie są fajne, ciekawe, wartościowe i stymulujące, ale jeśli dwie osoby chcą dzielić życie, siłą rzeczy będzie dochodziło między nimi do konfliktów na ich tle" -> bardzo TAK.
    I owszem, współpraca to podstawa.

    OdpowiedzUsuń