Przedstawiam Wam (nie taki) krótki, łatwy (mam nadzieję) i przyjemny poradnik jak ogarnąć formalności i papierologię związane z takim ślubem. Mam nadzieję, że komuś się przyda.
Jeśli chodzi o małżeństwo w mocy prawa, w Polsce możemy wziąć ślub cywilny lub konkordatowy. O tym drugim nie mam pojęcia, więc ten tekst będzie dotyczył tylko ślubu cywilnego. Taką ceremonię można przeprowadzić w dowolnym USC w kraju (o ile ma salę ślubów), a także (za dodatkową opłatą wysokości 1000zł): poza nim - o ile wybrane przez nas miejsce spełnia wymagania urzędnika dotyczące zachowania godności urzędu państwowego i symboli państwowych. W takiej sytuacji formalności będziemy załatwiać w USC właściwym dla wybranego miejsca.
Zgodnie z prawem, termin ślubu w USC można zarezerwować najwcześniej miesiąc przed wybraną datą (chociaż ten okres można skrócić pisząc pismo do kierownika USC). Nie można tego zrobić wcześniej niż 6 miesięcy przed (chociaż urzędnicy czasem zgadzają się "wpisać ołówkiem do kalendarza") - to akurat przy ślubie z cudzoziemcem i tak ma raczej małe znaczenie. No ale o tym za chwilę.
W przypadku pary obywateli polskich na ogół wszystko sprowadza się do jednej, niewymagającej żadnych przygotowań, wizyty w USC (no i samego ślubu). W przypadku par mieszanych nie ma tak łatwo i trzeba przejść przez kilka etapów, zanim w końcu szczęśliwie dotrzemy do urzędu.
Zacznijmy od... końca, czyli od tego, co wymagane jest w USC.
Dokumenty dotyczące obojga:
- dowód opłaty skarbowej (zazwyczaj można dokonać jej w kasie na miejscu)
- dokumenty tożsamości
- akty urodzenia: w przypadku Polki/Polaka sprawa jest prosta: nasze USC przechodzą proces cyfryzacji, który polega na tym, że kiedy tylko potrzebny jest akt urodzenia (np do sporządzenia odpisu), który nadal formę papierową, urząd w którym złożyliśmy wniosek, kontaktuje się z tym konkretnym urzędem, w którym fizycznie przebywa nasz dokument - ten wprowadza go wtedy do systemu i voila: już zawsze można skorzystać z niego od ręki w dowolnym USC. Taki proces trwa kilka dni. Gdy nasz akt urodzenia już znajdzie się w systemie USC, nie trzeba przynosić żadnego odpisu, każdy urzędnik wyciągnie sobie sam, co trzeba.
Jeśli chodzi o cudzoziemca, to jego akt urodzenia naturalnie musi być przetłumaczony przysięgle.
Jest też kilka dokumentów warunkowych takich jak zgoda sądu (np. gdy jedno z partnerów jest nieletnie), odpis aktu małżeństwa z adnotacją o rozwodzie: dla rozwodnika (oczywiście przetłumaczony na polski w przypadku cudzoziemca).
No i na koniec dokument, który sprawia zawsze największą trudność i jest tematem niekończących się dyskusji. Dokument, który musi złożyć tylko cudzoziemiec: Zaświadczenie o Zdolności Prawnej do Zawarcia Związku Małżeńskiego (przetłumaczone przysięgle na polski).
Kilka ważnych uwag:
1. To nie jest to samo co zaświadczenie o stanie cywilnym, ale zazwyczaj to drugie jest wymagane do wyrobienia tego pierwszego
2. Dokument załatwia się w ambasadzie (a czasem chyba w USC w kraju rodzimym)
3. Nie każdy kraj go wydaje. Np (o ile dobrze kojarzę) Indie, Pakistan, Meksyk nie uznają tego dokumentu więc również go nie wydają.
No dobrze, więc co trzeba zrobić zanim będzie można udać się do USC zaklepać datę?
Oprócz pozyskania i przetłumaczenia odpisu aktu urodzenia (i ew małżeństwa) cudzoziemca, trzeba albo wyrobić wspomniane zaświadczenie o zdolności prawnej (...), albo drogą sądową (sąd rodzinny) uzyskać zwolnienie z obowiązku przedstawiania go. Jeśli chodzi o tą drugą drogę - tu kończy się moja wiedza. Natomiast jeśli chodzi o pozyskiwanie naszego zaświadczenia: w tym celu cudzoziemiec musi udać się do swojej ambasady (zazwyczaj). Niestety znowu nie ot tak sobie: wcześniej należy przygotować kolejne dokumenty.
Każdy kraj pewnie ma swoje wymagania, więc polecam zacząć od kontaktu z ambasadą w celu ustalenia dokładnej listy. 1,5 roku temu ambasada Maroka w Warszawie wymagała odpisów aktu urodzenia (obojga) i zaświadczeń o stanie cywilnym (też obojga). Dokumenty mojego jeszcze-wtedy-nie-męża załatwialiśmy podczas wakacji w Maroku. Niestety nie pamiętam, czy konieczny był również mój dowód osobisty lub jego kopia.
Podsumowując: przygotowania (od strony papierologicznej) do ślubu najlepiej zacząć od zgromadzenia dokumentów wymaganych przez ambasadę (lub sąd). A także dokładnego przemyślenia kwestii dat, ponieważ wszystkie te dokumenty mają określone terminy ważności. Na przykład zaświadczenie o zdolności prawnej (blebleble) ma ważność 3 miesiące - musi ono być ważne zarówno w dniu składania dokumentów w USC jak i w dniu ślubu.
Mając wreszcie zaświadczenie o zdolności prawnej możemy wybrać się do wybranego USC w celu ustalenia terminu i podpisania papierów - to w tym momencie będziemy decydować o przyszłych nazwiskach dla siebie i potencjalnych dzieci (nawet jeśli ktoś ich nie planuje). Podpiszemy też, że nie jesteśmy świadomi żadnych przeciwwskazań do zawarcia małżeństwa. To jest też moment żeby złożyć podanie o ślub w plenerze.
O ile nasz cudzoziemiec nie mówi płynnie po polsku (płynność jest tu terminem uznaniowym zależącym od oceny urzędnika USC) należy przyjść z tłumaczem. Nie ma wymagania aby był to tłumacz przysięgły*, nie musi też tłumaczyć na język ojczysty narzeczonego/narzeczonej, o ile mówi on/ona płynnie np. po angielsku. Nie może być to jednak przyszły małżonek. My skorzystaliśmy z pomocy zaprzyjaźnionej osoby z certyfikatem CEA z języka angielskiego.
Teraz już pozostaje tylko stawić się umówionego dnia o umówionej godzinie w umówionym miejscu z tłumaczem (nadal nie musi być przysięgły*) oraz świadkami - jeśli oboje narzeczeni mówią po polsku, ale któryś ze świadków nie: nadal konieczny będzie tłumacz.
Na koniec jedna uwaga do zagadnienia, które budzi wiele emocji i kontrowersji: kwestia legalności pobytu a ślub.
Polskie prawo nie wymaga, aby osoba wstępująca w związek małżeński przebywała na terenie kraju legalnie. Karta pobytu ani aktualna wiza nie są wymagane do zawarcia małżeństwa. Tak, mnie też to zdziwiło, ale jest to związane z prawem obywatela polskiego do nieograniczonej możliwości zawarcia małżeństwa, czy czymś tego typu.
Nie oznacza to jednak, że urzędnik przeglądając paszport nie zerknie na wizę i nie poinformuje o swoich obserwacjach Straży Granicznej. Dodatkowo, o ile mi wiadomo, urzędy stanu cywilnego wysyłają co jakiś czas (chyba kwartalnie) raporty dotyczące odbytych i zaplanowanych ślubów z udziałem cudzoziemców do Straży Granicznej. Słyszałam kilka razy o sytuacjach, w których nielegalny narzeczony został zgarnięty ze schodów urzędu przez SG.
Wnioski pozostawiam Wam.
Podsumowując: przygotowania (od strony papierologicznej) do ślubu najlepiej zacząć od zgromadzenia dokumentów wymaganych przez ambasadę (lub sąd). A także dokładnego przemyślenia kwestii dat, ponieważ wszystkie te dokumenty mają określone terminy ważności. Na przykład zaświadczenie o zdolności prawnej (blebleble) ma ważność 3 miesiące - musi ono być ważne zarówno w dniu składania dokumentów w USC jak i w dniu ślubu.
Mając wreszcie zaświadczenie o zdolności prawnej możemy wybrać się do wybranego USC w celu ustalenia terminu i podpisania papierów - to w tym momencie będziemy decydować o przyszłych nazwiskach dla siebie i potencjalnych dzieci (nawet jeśli ktoś ich nie planuje). Podpiszemy też, że nie jesteśmy świadomi żadnych przeciwwskazań do zawarcia małżeństwa. To jest też moment żeby złożyć podanie o ślub w plenerze.
O ile nasz cudzoziemiec nie mówi płynnie po polsku (płynność jest tu terminem uznaniowym zależącym od oceny urzędnika USC) należy przyjść z tłumaczem. Nie ma wymagania aby był to tłumacz przysięgły*, nie musi też tłumaczyć na język ojczysty narzeczonego/narzeczonej, o ile mówi on/ona płynnie np. po angielsku. Nie może być to jednak przyszły małżonek. My skorzystaliśmy z pomocy zaprzyjaźnionej osoby z certyfikatem CEA z języka angielskiego.
Teraz już pozostaje tylko stawić się umówionego dnia o umówionej godzinie w umówionym miejscu z tłumaczem (nadal nie musi być przysięgły*) oraz świadkami - jeśli oboje narzeczeni mówią po polsku, ale któryś ze świadków nie: nadal konieczny będzie tłumacz.
Na koniec jedna uwaga do zagadnienia, które budzi wiele emocji i kontrowersji: kwestia legalności pobytu a ślub.
Polskie prawo nie wymaga, aby osoba wstępująca w związek małżeński przebywała na terenie kraju legalnie. Karta pobytu ani aktualna wiza nie są wymagane do zawarcia małżeństwa. Tak, mnie też to zdziwiło, ale jest to związane z prawem obywatela polskiego do nieograniczonej możliwości zawarcia małżeństwa, czy czymś tego typu.
Nie oznacza to jednak, że urzędnik przeglądając paszport nie zerknie na wizę i nie poinformuje o swoich obserwacjach Straży Granicznej. Dodatkowo, o ile mi wiadomo, urzędy stanu cywilnego wysyłają co jakiś czas (chyba kwartalnie) raporty dotyczące odbytych i zaplanowanych ślubów z udziałem cudzoziemców do Straży Granicznej. Słyszałam kilka razy o sytuacjach, w których nielegalny narzeczony został zgarnięty ze schodów urzędu przez SG.
Wnioski pozostawiam Wam.
* Słyszałam o urzędnikach upierających się na tłumacza przysięgłego. Ogólnie niektórzy urzędnicy chyba boją się ślubów z cudzoziemcami: w jednym z urzędów na przykład powiedziano mi, że będą musieli zweryfikować dokumenty dostarczone przez jeszcze-wtedy-nie-męża z ambasadą i że zajmie im to ok miesiąca. Podobno mieli przypadek fałszerstwa. Są jednak urzędy, które takich problemów wcale nie mają. Dlatego na podstawie własnych doświadczeń polecam najpierw telefonicznie skontaktować się z wybranym urzędem i wybadać jakie mają odejście. A przy okazji spytać o dostępne daty, bo 3 miesiące wyprzedzenia (lub mniej) to bardzo mało. Mimo, że my pobieraliśmy się w listopadzie, czyli - wydawałoby się - mało atrakcyjnym miesiącu, niełatwo było znaleźć w Warszawie i okolicach urząd, który miałby wolne miejsce na wybraną przez nas sobotę.
fot. unsplash

Stany też takiego zaświadczenia (o braku przeszkód prawnych...) nie wydają, nam wydały, ale co z tego, urzędniczki znalazły sposób i na to. Pakistański akt urodzenia był po angielsku (co po pierwsze: bardzo mnie ucieszyło, bo znalezienie tłumacza przysięgłego z urdu mogłoby być problematyczne, a po drugie: było całkowicie normalne, biorąc pod uwagę, że Pakistan, jako dawna kolonia używa angielskiego jako jednego z języków oficjalnych), a panie urzędniczki były bardzo światowe i wiedziały, że pakistański akt urodzenia powinien być... w krzaczkach.
OdpowiedzUsuńxoxo
BG ;)