Goście

czwartek, 20 czerwca 2019

Podróż poślubna - Zanzibar

Zanzibar, w przeciwieństwie do Tanzanii, jest w większości muzułmański. Chodząc po uliczkach można usłyszeć muezina nawołującego do modlitwy - chociaż nie widziałam żeby ktokolwiek na to wezwanie reagował, jak to jest w Maroku. Wiele kobiet chodzi mniej czy bardziej zakrytych (chociaż tzw kobiet-ninja nie ma zbyt wiele, przynajmniej nie w Zanzibar City). Spacerując w okolicach zachodu słońca nadbrzeżem lub plażą, widać cale mnóstwo młodych chłopców grających w piłkę, ćwiczących (tak, biegają, przetaczają oponę, robią pompki, przysiady itp), albo zabawiających się w skoki do wody - i ani jednej dziewczyny. Zastanawiam się co one robią w tym czasie?
Lokalna ludność, żyjąca z turystów uprawia skrajnie bezpośredni marketing: turysta non-stop jest zaczepiany przez kolejnych tubylców zachęcających, czasem w bardzo nachalny sposób do skorzystania z ich usług w zakresie organizacji wycieczek, przejazdu taksówką, zakupu pamiątek itd. Na dłuższą metę jest to dla mnie raczej męczące. Ale wiecie co? Ze względu na to,ze jest to społeczność muzułmańska, zaczepiają wyłącznie mojego małżonka, który w ciągu dwóch dni został bratem i przyjacielem polowy mieszkańców miasta, podczas gdy ja wędruję sobie dalej prawie bez zakłóceń. #tyleWygrac

1 komentarz:

  1. :-) Nas nie zaczepiano, ale może dlatego, że poruszaliśmy się po mieście z osobistym (lokalnym) przewodnikiem. Bardzo miły chłopak był. Zanzibar jest piękny (cudowne plaże!), acz bieda ściska za serce...

    OdpowiedzUsuń