Goście

środa, 5 sierpnia 2020

Czym związki mieszane różnią się od niemieszanych?

Tyle czasu już piszę o związkach mieszanych na wszelkie możliwe sposoby i od każdej możliwej strony - dziś pora na refleksję na temat tego czym związek mieszany różni się od niemieszanego?

Zauważyłam, że wiele osób wyobraża sobie tego typu relacje jako z definicji bardzo trudne, wymagające ciężkiej pracy, poświęceń, wyrzeczeń, rezygnacji z siebie, pełne problemów, konfliktów i zgniłych kompromisów. Nie zrozumcie mnie źle, faktycznie może tak być - ale po pierwsze nie musi, a po drugie, tak samo może być w każdej innej relacji. Bo związek mieszany to taki sam związek jak każdy inny. Może być szczęśliwy i nieszczęśliwy; udany i nieudany; rozwijający i podcinający skrzydła; spokojny i pełen konfliktów. Budują go dwie różne osoby, o różnych charakterach, doświadczeniach, z różnym bagażem. Mogą do siebie pasować, mogą się bardzo różnić - i tyle. Wszystko zależy od tego, czy dobrze się dobrały, czy nie - i jak z ewentualnym niedopasowaniem sobie radzą. I to jest cała filozofia.

Każdy człowiek ma swoje tradycje, przyzwyczajenia, sposoby funkcjonowania, nastawienia, opinie, wartości, światopogląd. Czasami trafiamy na osoby kompatybilne pod tymi względami, a czasami nie. Z pozoru wydaje się, że łatwiej o poznanie kogoś podobnego w ramach tego samego kraju, czy kręgu kulturowego - i pewnie na poziomie globalnym, uśredniając, nie jest to całkiem błędne założenie. Ale pamiętajmy o tym, że prawidłowości obserwowanych w skali makro, w skali grup, społeczności czy społeczeństw, nie należy przenosić na poziom jednostkowy.
Chociażby my: ja wychowałam się w Polsce, mój mąż w Maroku, a naszą kompatybilność oceniam na jakieś 90%. Wyznajemy te same wartości, mamy zbliżony światopogląd, dzielimy opinie na wiele ważnych tematów. Dla porównania: wcześniej miałam dwóch chłopaków z Polski i jednego z innego kraju i z każdym z nich więcej mnie dzieliło niż łączyło.
Naprawdę wierzę, że dobre dobranie się z partnerem to już połowa sukcesu jeśli chodzi o szczęśliwy związek. Dużo przecież łatwiej żyć wegance z wegetarianinem, niż z facetem, który nie wyobraża sobie posiłku bez mięsa, a w wolnych chwilach lubi polować, prawda? To samo dotyczy innych istotnych wartości czy stylu życia. Ja na przykład nie mogłabym żyć z człowiekiem o silnie konserwatywnych przekonaniach, przywiązanym do tradycyjnego modelu rodziny: niezależnie od tego czy pochodziłby z Polski, Francji czy Maroka. Jest wiele kobiet, które właśnie takie wartości cenią, ale ja do nich nie należę i nie widzę powodu żeby się zmuszać i dopasowywać na siłę. I wiecie co? W ogóle nie interesowałyby mnie argumenty "u mnie w kraju tak jest" (względnie "u mnie w rodzinie zawsze tak było") ani żadne teksty o różnicach kulturowych, które trzeba przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Nie trzeba. Jeśli coś nam nie pasuje, to wcale nie trzeba tego przyjmować tylko dlatego, że gdzieś indziej "tak jest". W związku mamy się czuć dobrze i móc być sobą, a nie zmieniać się i dopasowywać na siłę do czyichś oczekiwań.
Życie ze źle dobranym partnerem może być ciężkie, pełne dramatów, konfliktów, trudnych wyborów i rezygnacji z ważnych rzeczy niezależnie od tego, czy pochodzimy z różnych krajów, czy sąsiednich ulic. Podobnie - a raczej odwrotnie - z dobrze dopasowaną drugą połówką.
Na to czy dwie osoby okażą się dobrze dopasowane, czy też nie, wpływa cała masa rzeczy: od sławetnych różnic kulturowych, przez  religię, wychowanie, wykształcenie, własny światopogląd i system wartości, po cechy osobowości i temperamentu. Naturalnie poznając osobę z całkiem innego kręgu kulturowego musimy się liczyć z większym prawdopodobieństwem wystąpienia poważnych różnic. Jednak to, czy staną się one problematyczne dla przyszłego związku, będzie zależało od wielu czynników wpływających na to jak dwie osoby sobie radzą z różnicami, czyli od takich rzeczy jak na przykład szacunek, otwartość, elastyczność, akceptacja inności, gotowość do współpracy, przywiązanie do tradycji, norm i schematów, czy potrzeba kontroli.
Im bardziej człowiek przywiązany do swoich utartych, stałych sposobów funkcjonowania i im sztywniejsze one są, tym bardziej prawdopodobne jest, że taka osoba będzie chciała je egzekwować w związku i narzucać partnerowi. Tym bardziej, jeśli charakteryzuje się ona wysoką potrzebą kontroli. I nieważne, czy mówimy tu o tradycjach w podstawowym znaczeniu tego słowa (obyczaje, sposoby myślenia i zachowania, normy społeczne itd przekazywane z pokolenia na pokolenie), czy o sposobie ubierania choinki, pakowania walizki albo ładowania naczyń do zmywarki. Im większa elastyczność, akceptacja i otwartość na inne, nowe rzeczy, tym większa szansa na to, że związek dwóch nawet różniących się osób będzie fajnie funkcjonował.

Wracając jeszcze na chwilę do dobrego dopasowania się - to w ogóle nie jest łatwa sprawa, bo żeby się dobrze dopasować, to trzeba się dobrze poznać. Zjeść razem beczkę soli. Przedyskutować tysiące godzin i setki tematów, często wielokrotnie, z różnych stron i w różnych ujęciach - tematów głębokich, ważnych, dotykających najgłębszych, podstawowych wartości, rdzenia konstrukcji umysłowej i duchowej;nie tylko kręcących się dookoła spraw życia codziennego, czyichś pięknych oczu i w ogóle habibi ajlowju. Przeżyć razem różne rzeczy; poobserwować człowieka z którym jesteśmy w różnych sytuacjach codziennych i niecodziennych, łatwych i trudnych, w obliczu różnych wyzwań,triumfów i porażek.
Nawiasem mówiąc, nigdy nie zapomnę, jak kiedyś na pewnej grupie multi-kulti przeczytałam, jak to wiele uczestniczek nie rozmawia z mężami na takie tematy jak polityka czy ekonomia. Naprawdę nie mieści mi się w głowie, że można wyjść za faceta, którego poglądów się nie zna. Zawsze gdy coś takiego słyszę, zastanawiam się, czy ta sama osoba wyszłaby za mąż za Polaka nie wiedząc, czy głosuje on na Razem, czy na Konfederację?
No ale wracając do rzeczy: może właśnie w tym poznawaniu się tkwi pewna pułapka dla par z różnych krajów. A konkretnie mam na myśli znajomość powszechnych kodów kulturowych. Bo jednak nie ma co ukrywać: wychowanie w jednej kulturze i jednym języku dużo upraszcza. Na przykład widząc osobę z napisem "nie czytam Gazety Wyborczej" albo "piekło kobiet" na koszulce od razu mamy pewne wyobrażenie na temat ideałów z którymi ona sympatyzuje, prawda? Tak samo wiele jesteśmy w stanie wyczytać ze słownictwa, jakim ktoś się posługuje, tego jak pisze itd. W przypadku relacji z cudzoziemcem nie dysponujemy takimi wskazówkami i nie mamy żadnych dróg na skróty. A nasz umysł bardzo drogi na skróty lubi - dlatego tak chętnie operuje stereotypami, uproszczeniami i heurystykami. Nie lubi natomiast pustki i w razie braku informacji bardzo chętnie uzupełnia puste pola niemalże czymkolwiek (co tłumaczy, czemu większość ludzi chcąc nie chcąc czerpie "wiedzę" na temat rzeczy kompletnie sobie obcych z filmów). I dlatego łatwo jest przeoczyć, że tak naprawdę wcale czegoś o drugiej osobie nie wiemy. Łatwo zinterpretować zachowanie w znany nam sposób i wysnuć wniosek: sensowny i uzasadniony dla nas i naszego tła kulturowego - kompletnie nieadekwatny w innym. Choćby zarzucenie marynarki na odkryte ramiona ukochanej w Polsce może być romantycznym gestem związanym z ochroną jej przed chłodem, a w kraju arabskim: próbą zakrycia jej przed wzrokiem innych mężczyzn.
Ale żeby wziąć pod uwagę alternatywną interpretację trzeba wiedzieć, że ona istnieje, prawda? Dlatego wiążąc się z człowiekiem z importu - poza absolutnie kluczową sprawą jaką jest dobre poznanie się - nie można zapomnieć o roli poznania kultury, religii, historii kraju jego pochodzenia.

Zaczęłam ten artykuł od stwierdzenia, że związki mieszane nie różnią się znacząco od innych i tym samym chciałabym go zakończyć. W ostatecznym rozrachunku wszystko przecież sprowadza się do dwóch chcących być ze sobą osób, które mniej czy bardziej się od siebie różnią i lepiej lub gorzej umieją sobie z tymi różnicami poradzić. I do pracy, którą chcą (lub nie) wykonać żeby zrozumieć to pierwsze i osiągnąć to drugie.

Tylko tyle i aż tyle.

1 komentarz:

  1. Ciekawy artykuł, bardzo rzetelny. Podoba mi się, że podjęte zostały tutaj ważne kwestie jak kultura czy tradycja i obupólna współpraca w tworzeniu i funkcjonowania związku. Wszystko zależy od nas, od naszego podejścia jak również zrozumienia drugiego człowieka, jego kultury i tradycji.

    OdpowiedzUsuń