Dziś, dla odmiany od Maroka: Alzacja.
Przyjechaliśmy tu w piątek spotkać się z siostrami Kolegi Małżonka i przy okazji z potencjalnym szwagrem. Liczyłam trochę na to, że jako żonie Starszego Brata skapnie mi choć odrobina autorytetu i szansy dania (lub nie) aprobaty wybrankowi, ale Szalony Naukowiec ani myśli akceptować (lub nie)* ukochanego siostry albo w jakiś sposób odnosić się do jej decyzji. Więc niestety.
* Dopisuję wyjasnienie, bo wyglada na to, ze nie wyraziłam się jasno: nie chodzi o to, że Małżonek nie zaakceptował chlopaka siostry, a o to, ze nie mysli w tych kategoriach i nie ma zamiaru występować w pozycji osoby, której rolą jest dawanie (albo odnawianie) aprobaty w tej sprawie.
Alzacja to region na północnym wschodzie Francji, który przechodził wielokrotnie z rąk francuskich w niemieckie i odwrotnie. W związku z tym wystepuje tu specyficzny dialekt, a w nazewnictwie miast widać wyraznie silne wpływy języka niemieckiego i francuskiego. Mamy tu na przykład miasteczko Ribeauville a tuz obok Kayserberg.
Produkowane tu są świetne lekkie biale wina (o podobnie zróżnicowanych nazwach: np. muscat, pinot gris, pinot noir, riesling, gewurztraminer). W wielu tutejszych miasteczkach jak i przy słynnej i popularnej wsrod turystów Route des Vins jest wiele miejsc, gdzie można zajrzeć na degustację i zakupy. Poruszając się po okolicy samochodem warto pamiętać, że we Francji dopuszczalne stężenie alkoholu we krwi to 0,5 promila. Piwnice i winnice oczywiście zapewniają spluwaczki do degustowanego wina, ale nie zapominajmy, że alkohol jest trawiony już w jamie ustnej.
Na zdjeciach poniżej miasteczka Riquewihr i Ribeauville. Prawda że sliczne? Te belkowane fasady (mur pruski) to typowa konstrukcja w tym regionie.
Riquewihr:
W ogóle to jest tutaj sklep, który caly rok sprzedaje dekoracje Świąteczne! Ma dwa poziomy, a na środku stoi wysoka na oba piętra choinka! Cały rok można tu kupić absolutnie każdą dekorację Świąteczną jaką sobie wymyslicie 😍 niestety w środku nie wolno robić zdjęć, ale z zewnątrz wygląda tak:
Ribeauville:
Alzackie bociany.
Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam bociany i uważam je wręcz za symbol Polski. Podobnie są odbierane w Alzacji. Tutaj także uważa się, że przynoszą szczęście domowi, na którego dachu uwiły gniazdo. Podobnie jak w Polsce są też "odpowiedz" za przynoszenie dzieci - chociaż używają innej techniki niż te nasze - w Alzacji bociek nie trzyma w dziobie becika z niemowlakiem: tu dziecko podróżuje na bocianim grzbiecie :) do tego mają chronić przed piorunami i zapewniać rychłe zaręczyny dziewczynie, ktora zobaczy bociana zmierzającego w jej stronę.
Alzackie bociany także zimują w Afryce (z czym wiąże się sporo problemów), a ich powrót w marcu jest ważnym zwiastujem wiosny.
W latach 60 i 70 bociany niemal kompletnie wyginely w Alzacji. W latach 80 stały się gatunkiem chronionym i zaczęto prace nad przywróceniem ich obecności na alzackich dachach. Z zaledwie 148 par w roku 1960, w 2017 populacja rozrosła się aż do 850 par czyli osiągnęła rozmiar z XIX wieku. Hura! Oficjalna akcja odnawiania gatunku została zakończona, ale w Alzacji nadal funkcjonuje przynajmniej jeden bociani park, który zajmuje się ich rozmnażaniem i leczeniem, choć dziś jest raczej głównie atrakcją turystyczną i edukacyjną. Tym razem nie udało nam się tam dotrzeć, ale byłam tam kilka lat temu i była to bardzo ciekawa wycieczka.
W tej chwili bardzo latwo wypatrzeć bociany (lub chociaż ich gniazdo) na jakimś dachu lub spacerujące po lące.
Ponadto są jednym z głównych motywów przemysłu pamiątkowego: w prawie każdym lokalnym sklepiku z suwenirami można kupić breloczki, maskotki, magnesiki, pocztówki, a nawet znajdzie sie zastawa stolowa udekorowana wizerunkiem tego sympatycznego ptaka.
Bardzo lubię Alzację :-) Daleko nie mamy, więc bywam tam od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuń