Goście

czwartek, 28 maja 2020

Dzień inny niż wszystkie (dni izolacji)

Ponad 2,5 miesiąca pracuję z domu i w tym okresie zaliczyłam chyba większość możliwych stanów emocjonalnych pod adresem tej sytuacji. Od głębokiej niechęci ("nie znoszę pracy z domu, niewygodnie mi, tęsknię za swoim zespołem"), przez hedonistyczny, podszyty lenistwem entuzjazm ("uwielbiam wstawać 5 min przed rozpoczęciem pracy, jeździć na rowerze stacjonarnym słuchając szkoleń i nie musieć układać co rano włosów"), po ogólne znudzenie ("ależ nudno, nic się nie dzieje, każdy dzień jest dokładnie taki sam").

Cóż, dzisiejszy nie był. 

Wyobraźcie sobie, że okres, kiedy ludzie unikają wychodzenia z domów, a wiele osób funkcjonuje w trybie często przymusowego Home Office - ten właśnie okres administracja mojego budynku uznała za optymalny na wielogodzinne odcięcie prądu celem dokonania wymiany jakiegoś Ważnego Ustrojstwa. Wspomniane wiele godzin oczywiście miało miejsce w środku dnia, a nie - na przykład - po południu lub w nocy, a kartka je zwiastująca pojawiła się cały DZIEŃ wcześniej. Jako, że z Szalonym Naukowcem nadal się izolujemy, a ponadto pracujemy (obowiązkowo) z domu, nie mieliśmy szczęścia jej zobaczyć wcześniej. W związku z tym o braku prądu przekonałam się dokładnie w momencie, kiedy próbowałam się zalogować do swojego wirtualnego biura.
Na szczęście mogłam spakować się i pojechać do rodziców aby korzystając z ich prądu i wifi dalej ratować świat w swojej korporacji. 

Ale wiecie co? Jeden dzień wystarczył. Już nie jestem znudzona pracą z domu (na swoim krześle, w swoim salonie, w swojej ciszy, spokoju i braku dymu cygarowego). Ba, myślę o tym niemal z radością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz