Goście

czwartek, 28 listopada 2019

Mój subiektywny przewodni po Maroku - ulubione miejsca: Marakesz część pierwsza. Menara Garden


Dotąd byłam w Maroku 3 razy i przy tej okazji udało mi się zwiedzić całkiem spory kawałek tego kraju. Byliśmy w Rabacie i Sale, Tangerze, Tetuanie, Chefchaouen, Fezie, Marakeszu i Agadirze. Na liście miejsc do obejrzenia mam jeszcze sporo pozycji, ale póki co moimi ulubionymi miejscami są Chefchaouen i Marakesz.
W tym drugim najbardziej kocham medynę: mogłabym naprawdę bez końca chodzić po soukach: przypatrywać się sklepikom, wąchać stosy przypraw i pęczki mięty oglądać cudowną marokańską ceramikę (w końcu kiedyś pojadę z pustą walizką i przywiozę sobie komplet talerzy!), niesamowitą robotę w drewnie, pięknie skrzące się kryształkami kaftany i kolorowe babouche. Kiedyś pokażę Wam zdjęcia, jeśli chcecie.
Poza soukami uwielbiam w Marakeszu te rdzawe budynki pod kobaltowym niebem, szerokie aleje wysadzane palmami i widok gór Atlas na horyzoncie i życie tętniące na ulicach, gdzie kobiety w niqabach chodzą ręka w rękę z kobietami w krótkich sukienkach. Nieco mniej mam entuzjazmu dla ruchu ulicznego, ale to zupełnie inna historia.
Jest kilka miejsc, które zrobiły na mnie wrażenie podczas zwiedzania i z czasem opowiem Wam o niektórych.
Dziś chciałabym pokazać Wam jedno z moich najulubieńszych miejsc. Nazywa się Menara Garden i jest parkiem czy też ogrodem botanicznym w formie gaju oliwnego. Pochodzi z XII wieku (tak: dwunastego), a jego prostokątna płaszczyzna wyraźnie odcina się szarawą zielenią liści oliwnych od rdzawych budynków miasta na powierzchni ponad 100 . Przez środek parku, na obu osiach, biegną alejki spotykające się na środku, gdzie stoi XVI wieczny pawilon, który kiedyś służył za letni dom sułtana. Obok niego jest wielki basen z wodą do irygacji roślin, która pochodzi aż z odległych o 30 km gór, a rozprowadzana jest przy pomocy dość skomplikowanego systemu kanałów. Czasem można zobaczyć końcowy efekt w postaci strumyczków ciurkających pomiędzy drzewkami oliwnymi. Wzdłuż głównej, najszerszej, alejki poustawiane są ławki i kramy z pamiątkami. Poza tym są tam prawie same drzewa oliwne (i kilka palm), które co roku owocują i zazwyczaj, kiedy przyjdzie czas zbiorów, około 10% owoców zostaje na drzewach żeby każdy mógł sobie je zerwać. Jeśli dobrze się przypatrzycie, zobaczycie tu i ówdzie małe tabliczki, mówiące w którym roku dany kwartał oliwek został zasadzony. Niektóre drzewka mają setki lat i są naprawdę pięknie rozrośnięte! Chodząc po parku wystarczy zejść z asfaltowej alejki i zanurzyć się w gliniastych przejściach między drzewkami żeby całkowicie zapomnieć, że jest się w wielkim, tętniącym życiem mieście.







widzicie góry Atlas w tle?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz